Nie chciał go zabijać.
Ani wtedy, gdy tamten sam zabił tylu szamanów i niewinnych ludzi.
Ani też, gdy walczył z nim samotnie, oko w oko, w walce tak nierównej, że nie mogła się ona skończyć dobrze. Nie dla niego.
Nie, gdy jego dusza była trawiona przez tego drugiego.
A nawet wtedy, gdy ramię w ramię ze swymi przyjaciółmi walczył z jego szaleństwem. Bo to, ta postać, którą miał przed sobą, to nie był już jego brat. To było szaleństwo.
A mimo to, gdy ten próbował spalić jego ciało i duszę żywcem, gdy wszyscy szamani w Patch Village oddali mu swoje furyoku, a on poczuł w sobie moc, która mogła być równa tej, którą otrzymywał Król Szamanów, gdy ruszyli do walki, gdy zadał ten ostateczny cios...
Sam nie wiedział. Zadał go, wiedział, że wykonując taki ruch, używając tej ilości siły, nie było mowy o niewielkich uszkodzeniach. To był śmiertelny cios. Zadał go z premedytacją.
Ale czy na pewno?
Nie widział, co stało się z Hao. W jednej chwili, wybuch przesłonił jakąkolwiek widoczność, Amidamaru rozpłynął się, a oślepiający blask otulił szamanów znajdujących się zarówno w Sanktuarium, jak i w wiosce. Gdy odzyskali wzrok, byli już na pustyni, a Patch zniknęło w pyle.
Przyjaciele mówi, że rozciął go na pół, Hao i Ducha Ognia.
Za nic nie był sobie w stanie przypomnieć myśli i ruchów z tamtego momentu. Czuł się jakby ktoś wykonywał je za niego, a on jedynie patrzył.
-To pewnie adrenalina.- stwierdził Amidamaru, gdy słuchawkowy chłopak podzielił się z duchem swoimi myślami.
Ale to nie wystarczyło Yoh. W otoczeniu przyjaciół zakładał uśmiechającą się maskę, która chroniła jego prawdziwe myśli, pełne wyrzutów sumienia, przemyśleń i wątpliwości.
Dlaczego tak postąpił. Przecież nie chciał go zabić. Nigdy. A zwłaszcza po tym, gdy połączył się z duszą bliźniaka, gdy odczuwał to, co on. Gdy wiedział już, co go doprowadziło do tak ogromnej nienawiści. Samotność, odrzucenie, wiara w to, że gdy inni nie będą się go bać, to zawsze go zostawią. Troska, o planetę i naturę, która jako jedyna, zawsze była po jego stronie. Yoh chciał temu zaradzić. Wiedział, że potrafi. Z tą myślą ruszył do walki. Walczył dzielnie, starając się zachować brata przy życiu. Chciał pozbawić go furyoku, może okaleczyć na tyle by stał się bezbronny. By wreszcie mogli porozmawiać. Hao nie widział w nim brata, ale Yoh był gotów to zmienić. Taki był plan. I choć Hao wyraźnie przegrywał popadając w coraz większy szał, Yoh zadał ten śmiertelny cios.
Asakura Yoh. Człowiek, który cierpiał obserwując śmierć swoich wrogów. Znienawidził X-laws, gdy Ci zamordowali Ashil'a, czy Boris'a. A ci przecież, próbowali zamordować Yoh i jego przyjaciół. A zwłaszcza ten pierwszy. Nienawidził sekty Jeanne, a jednak gdy Hao ich mordował z zimną krwią, nie mógł na to patrzeć. Ludzie Hao byli zaślepieni, a młodszy z bliźniaków, pomimo wielokrotnych okazji, nigdy nie zdecydował się na ostateczne ciosy.
Asakura Yoh. Ten, który zmienił swych wrogów w przyjaciół. Ryu, zanim jeszcze stał się szamanem, próbował skrzywdzić, a może nawet zabić i jego i Mantę. Amidamaru, uznany za demona, czekał 600 lat aż ktoś dostrzeże kim był naprawdę. Ren, wielokrotnie chciał go zabić, on i jego rodzina. Faust, również próbował, jednocześnie torturując małego przyjaciela Asakury. Tokageroh, zaufał temu duchowi, gdy ten groził jego przyjaciołom i jemu samemu. Lyserg, z którym od początku były problemy. Wcześniej wspomniany Boris, który poświęcił się by uratować młodego szamana.
Yoh wiedział, że uda mu się i z Hao. Czuł to. A jednak śmiertelny cios zadał z niewyjaśnioną i niezrozumiałą premedytacją. Nie chciał jego śmierci, tak bardzo nie chciał. Nie potrafił sobie wybaczyć. Jego serce tonęło w żalu i wyrzutach sumienia. A co jeśli Hao liczył na swoją porażkę. Starszy był na tyle dumny, że nigdy by nie przyznał, że chce porozmawiać z Yoh w inny sposób, na pewno widział, że przegrywa i nie chciał tego do siebie dopuścić, ale Yoh znał ten upór. Sam go również posiadał, ale w tym przypadku bardziej widział w tym Rena. Gdy Ren przegrał, stał się zupełnie inny i wreszcie można było do niego trafić. A co jeśli tak mogło być i z Hao?
-Yoh?- Asakura odwrócił wzrok od gwiazd i spojrzał w dół dachu. Przez okno wyglądała na niego blondynka. -Wszystko w porządku?- Spytała. Domyślała się jak on się czuje, choć tego nie pokazywał w otoczeniu przyjaciół. Chłopak natychmiast się uśmiechnął szeroko, zamykając przy tym oczy.
-Jasne. Niebo jest dzisiaj takie czyste, nie mogłem tego zmarnować.- odparł wesoło.
-Hm. Gwiazda Przeznaczenia rozgoniła chmury. Nie siedź tam długo. Od rana wracasz do treningu.- odparła, a po skroni chłopca spłynęła kropla potu, uśmiech również nieco wyblakł.
-J-jasne...- powtórzył.
Anna zniknęła, a szaman westchnął głęboko. No tak, Turniej niedługo znów się rozpocznie.
-Obiecuję ci, że zostanę Królem Szamanów i ocalę planetę. Wrócę do Izumo, postaram się cię zrozumieć. Gdy znów wrócisz do życia za 500 lat, nie rozpoznasz dawnej ludzkości. Nie zawiodę cię... n...nii-san.-
Rany nawet nie wiesz jak się ucieszyłam widząc Twój komentarz u siebie :) kojarzę że prowadziłaś bloga na Onecie, jak jeszcze robiło to wiele osób ;) miło że przeczytałaś już moje pierwsze opowiadanie, jednak to z tego drugiego jestem dumna, także liczę że Tobie również się spodoba :)
OdpowiedzUsuńCo do Twojego prologu to widzę że wzorujesz się na Anime, no i przyznaje że zapowiada się ciekawie :D te rozterki Yoh są bardzo prawdziwe i takie typowe dla jego charakteru, w ogóle jak czytałam jego przemyślenia to aż mnie natchnelo żeby coś popisać (pewnie coś opublikuje na 12 maja - w końcu urodziny bliźniaków). Bardzo się cieszę że nie zmieniasz charakteru postaci... A jako że jestem zapalona fanką pary Yoh i Anna to mega mnie ucieszyła końcówka rozdziału!
Bardzo się cieszę że znalazłaś mojego bloga i już się nie mogę doczekać co dalej będzie się działo w Twoim opowiadaniu!
Dużo zdrowia życzę!
Pozdrawiam, Aomori
O rany, nie spodziewałam się, że tak szybko do mnie wpadniesz! Tak się cieszę, że ktoś jeszcze w tym fandomie żyje!
UsuńTak, bardziej wzoruję się na anime, chociaż też czerpię trochę wiedzy z mangi. Niewiele, bo tylko raz ją czytałam, a z drugim chciałabym poczekać aż pierwsze wydanie wpadnie mi w całości w ręce. Co jest mega trudne, bo Viz już nie ma praw do mangi, więc pozostaje mi zamawianie używanych. Ze skalacjami jest o tyle problem, że często linki nie działają.
Staram się oddać charakter Yoh najlepiej jak się da, to też będzie miało duże znaczenia w dalszych częściach opowiadania. Anna również będzie odgrywała dość ważną rolę w całej historii, ale jeszcze nie w tej chwili.
12 maja niestety wypada we wtorek, ale postaram się może coś jutro napisać na urodziny chłopaków, pewnie one-shota urodzinowego. Następne części będą znacznie trudniejsze do napisania, więc wolę nie pisać ich na szybko. W między czasie będę czytać Twoje drugie opowiadanie!
Pozdrawiam Cię gorąco!