środa, 22 lipca 2020

Shaman King; Inna droga: Efekt Bramy Babilonu

-Ty i ja jesteśmy wystarczająco silni by tu przeżyć. Wiesz, co to znaczy. Nasze przeznaczenie wciąż czeka. Wynośmy się stąd, dobrze?-

Yoh nie miał wyboru. Jeśli zostaliby choć chwilę dłużej, jego przyjaciele nie mieli żadnych szans na przeżycie. Kiwnął głową, a Hao uśmiechnął się złowrogo. W jednej chwili połączyli swoje siły i brama Babilonu została wyważona, czy raczej podziurawiona niczym szwajcarski ser, a ciała jego przyjaciół i X-laws spadły na ziemię. Jedynie bliźniacy, choć wyszli w różnych miejscach, pozostali przytomni. Yoh wspiął się na najbliższą skałę, by ocenić sytuację. 

-W ten sposób go nie pokonamy.- westchnął.


Przez kilka następnych dni nie odbywały się żadne walki, w związku z tym miasto było przepełnione szamanami korzystającymi z wolności. Pierwsze dwa dni były pełne śmiechów i żartów oraz pozytywnej energii, ale z czasem ta cisza stała się niepokojąca. Nikt nie widział Hao oraz jego popleczników, nie widzieli również X-laws. Trzeciego dnia pewna medium wyciągnęła z Silvy informację, że X-laws zostali dość poważnie ukarani za porwanie i napaść na innych uczestników wraz z próbą wyeliminowania ich z użyciem zakazanych praktyk. Pozwolono im jednak pozostać w Patch Village i Turnieju pod warunkiem, że nie będą wtrącać się do walk i nie spróbują już więcej nikogo skrzywdzić. Jak twierdzi Silva, Jeanne obiecała, że zdadzą się na wolę losu, ale będą bacznie obserwować przyszłe działania Asakurów oraz przyjęła do wiadomości, że kolejna taka akcja skończy się wydaleniem z Turnieju i wyrzuceniem z Patch.

-A co z Hao? Zamordował kilku członków X-laws.- zapytał Horo Horo, a Silva westchnął ciężko.

-Hao podobnie jak wy, został uznany za poszkodowanego. Jego działania określono jako koniecznie w ramach udzielania pomocy bratu i obrony własnej.- odpowiedział, a na głowie każdego z przysłuchujących pojawiła się charakterystyczna kropelka, a nawet dwie w przypadku młodszego bliźniaka. Najwyraźniej Król Duchów nie miał w planach utrudniania Hao osiągnięcia swojego celu.

-Cóż..- ciszę przerwał w końcu Yoh. -Jestem pewien, że tytuł poszkodowanego i ratującego życie swoje i ukochanego braciszka i tak wadzi mu na dumie.- zaśmiał się kończąc swoją wypowiedź, starając się jakoś odwrócić całą tą historię w coś pozytywnego. Silva wpatrywał się w niego przez chwilę z niedowierzaniem, po czym sam również się uśmiechnął.

-Ale humor na pewno poprawi mu fakt, że jednym z warunków jakie X-laws musi spełnić by zostać w Turnieju są ich oficjalne i publiczne przeprosiny zarówno w jego stronę, jak i waszą.- 

Nie tylko Hao takie coś poprawiłoby humor. Horo Horo wraz z Chocolove zaczęli płakać ze śmiechu, Ryu czuł się zakłopotany i obawiał się, że Lyserg jeszcze bardziej ich znienawidzi, ale w gruncie rzeczy to chyba też go ta informacja ucieszyła. Nawet Ren uśmiechnął się znad swojej butelki mleka, a Yoh chichotał głupio. Manta spojrzał na Tamao, Pirikę, Jun i Annę, które jedynie przyglądały się swojej gromadce, pierwsze trzy wciąż przeżywały, że o mało nie straciły tej bandy na zawsze. Osobiście uważały, że X-laws powinni błagać na kolanach o przebaczenie. Jedynie Faust nie zwracał na wydarzenia zbytniej uwagi, nikt na jego miejscu by nie uważał, gdyby właśnie podawał sobie swoją dawkę morfiny. 

Nie mogli się doczekać dnia, w którym mieli zostać przeproszeni. Co prawda oznaczało to też ponowne spotkanie z Hao, a nawet to nie mogło się równać tej przyjemności, którą odczuwali z myśli, że X-laws muszą przeprosić, a to właśnie przepraszanie starszego z bliźniaków było dla nich największą porażką, więc było bardziej satysfakcjonujące. Po kolejnych pięciu dniach Dzwonki Wyroczni w końcu się odezwały. Na ekranie pojawiła się wiadomość dotycząca ważnego ogłoszenia na głównym stadionie, na którym obecność była obowiązkowa. Chwilę później Dzwonki The Ren i Funbari Onsen odezwały się ponownie, prosząc a stawienie się na samej arenie o tej samej godzinie. Resztę dnia nic, nawet treningy Anny czy Piriki, nie były w stanie zepsuć humorów wesołej gromadki.  


Następnego dnia, zgodnie z drugą wiadomością, drużyny Funbari Onsen i The Ren zamiast na trybuny stadionu udały się bezpośrednio na arenę, gdzie czekała Goldva oraz jeden ze strażników - Magna. Tuż obok nich stał Hao wraz z małą Opacho.

-A gdzie grabaż?- spytał zadziornie Ren.

-Jedynie Asakura Hao został uznany za poszkodowanego.- odpowiedziała Goldva, a Yoh mógł przysiąc, że usłyszał krótki pomruk niezadowolenia z używania tego słowa.

-W takim razie co tu robi Opacho?- spytał patrząc na murzynkę.

-Opacho jest zawsze tam, gdzie Hao-sama!- zapiszczała dziewczynka z zbulwersowaną miną.

-Hao jest oficjalnym opiekunem Opacho...- zaczęła Goldva, ale nie zdążyła skończyć swojej wypowiedzi, gdy na arenie pojawił się Silva prowadzący za sobą Jeanne, Marco, Lyserga i trzech pozostałych członków X-laws, którzy przetrwali walkę pod Bramą Babilonu. Yoh zerknął kątem oka na Hao. Dziwiło go, że opiekował się małą dziewczynką, nie była silna, nigdy nie walczyła, ba, niejednokrotnie widział, że odważna była jedynie w obecności jego brata, a jeśli zniknął jej z pola widzenia, łatwo panikowała. Podobno Hao nie chciał słabych szamanów w swoim świecie, więc dlaczego to Opacho zawsze była obok niego? Aż tak bardzo mu na niej zależało? Nagle ich wzrok się spotkał i Yoh wyprostował się gwałtownie czując się jakby starszy bliźniak właśnie usłyszał jego myśli.

-Bo tak właśnie jest.- odpowiedział starszy z bliźniaków w odpowiedzi na wewnętrzne rozterki młodszego. Zaskoczony słuchawkowy już miał się odezwać, gdy arenę wypełnił koszmarny pisk z głośników. Tak potworny, że nawet długowłosy się skrzywił. Goldva i jej mikrofony.

-Nim przejdziemy do omówienia kolejnego etapu turnieju, za pewne większość z was już słyszała o wydarzeniach sprzed ponad tygodnia, w których doszło do porwania chłopca spoza Turnieju i zamachu na życie drużyn Funbari Onsen, The Ren oraz Asakury Hao. Do przeprowadzenia ataku zostały również użyte zakazane praktyki. W związku z tymi wydarzeniami, pozostałości po członkach drużyn X-laws zostały otrzymały poważne ostrzeżenie, zostały zobowiązane do przeprosin i prac w Patch Village. Niech to będzie nauczką dla każdego szamana, który postanowi działać na własną rękę w trakcie trwania Turnieju, zwłaszcza z użyciem niebezpiecznych, zakazanych praktyk. Przypominam, że walki poza oficjalnymi, a zwłaszcza zakończone śmiercią jednej ze stron są nielegalne. Od tej chwili każdy kto dopuści się takiego czynu zostanie bezwarunkowo wydalony z Turnieju Szamanów.-

Gdzieś w dali słychać było szepty na temat ukarania również i Hao, lecz nikt, ani Rada, ani sam Hao się nimi nie przejął. Ognisty szaman wiedział co robił. W trakcie drogi do Patch miał prawo eliminować szamanów, ale w samym Patch mógł jedynie podczas trwania oficjalnej walki. Tak więc, oficjalnie nie złamał zasad, a póki Rada będzie się trzymać tej głupiej zasady o działaniu wyłącznie na życzenie Króla Duchów, nie miał się czym przejmować. 

Na przód wystąpiła Jeanne, Yoh w duchu miał nadzieję, że do złożenia przeprosin zostanie zmuszony Marco, ale właściwie to mina blondyna była już wystarczająca. Jego uszu doszedł cichy, ale złośliwy chichot, a kątem oka dostrzegł dziką satysfakcję na twarzy bliźniaka. Ciekawiło go czy była to reakcja na tą sytuację, czy znów na jego myśli.

-Członkowie drużyny Funbari Onsen i The Ren, a zwłaszcza bracia Asakura...- zaczęła Jeanne. Jej głos był uprzejmy i nie brzmiał na fałszywy, zmyślnie użyła zwrotu, który ułatwił jej wypowiadanie konkretnych słów, gdy imię ich największego wroga nie zostało wypowiedziane bezpośrednio. -Przyjmijcie proszę nasze najszczersze przeprosiny.- powiedziała.

Horo Horo wraz z Ryu i Chocolove chichotali, natomiast Hao uśmiechnął się złośliwie.

-W tą szczerość to raczej wątpię, Żelazna Damo.- powiedział, a kilka kroków za Jeanne, Marco od razu się obruszył.

-Jak śmiesz...!-

-Marco.- upomniała go białowłosa, a blondyn natychmiast umilkł. Pamiętał jak Jeanne prosiła ich o powściągliwość, że ten czyn umożliwi im pozostanie w Turnieju, a na tym bardzo jej zależy. Westchnął tylko ciężko i zacisnął dłonie w pięści, zaś dziewczyna zwróciła się z powrotem w stronę Asakurów.

-Możecie nam nie wierzyć, ale szczerze przepraszamy za niepotrzebne narażanie niewinnych żyć.- Jeanne była inteligentna, jak na swój wiek, wiedziała jak dopasować słowa, by stworzyły one wypowiedź, która brzmiała na szczerą, a była jedynie częścią prawdy. Za narażenie niewinnych żyć naprawdę było jej przykro, ale nie wszystkie życia w tym ataku były niewinne.

-Przeprosiny przyjęte, tylko nie róbcie tego więcej.- powiedział Yoh, uśmiechając się szeroko, starszy syknął cicho z politowaniem, zamykając przy tym oczy. Nie miał zamiaru się w to bardziej wtrącać, jego satysfakcja była już i tak na całkiem wysokim poziomie.

-Proszę teraz szamanów o udanie się na trybuny, a za chwilę ogłosimy rozpoczęcie kolejnej rundy turnieju.- obwieściła Goldva. X-laws, z wyjątkiem zachowującej klasę Jeanne, w pośpiechu opuścili arenę, natomiast Hao wraz z Opacho spokojnie odwrócili się i udali do wyjścia z areny. The Ren i większość Funbari Onsen niechętnie ciągnęła się kilka kroków za nimi. Wyjątkiem był Yoh, który przyspieszył, żeby zrównać się ze swoim bratem.

-Ale musisz przyznać, że mina Marco była rozbrajająca.- zagadnął do niego. Hao wiedział, że Yoh do niego idzie i samym dźwiękiem jego głosu nie był zaskoczony, natomiast samym podejściem do tematu i rozmowy młodszego, owszem.

-W żadnym z trzech żyć nie spotkałem nikogo tak irytującego, więc tu muszę przyznać ci rację.- stwierdził zwracając głowę w stronę Yoh. Wtedy dostrzegł coś, co sprawiło, że zapomniał wszystko, co chciał zrobić, czy powiedzieć, pewnie znów miały to być sugestie co do przyłączenia się do niego. Wcześniej tego nie zauważył, Yoh w drodze do Patch nosił płaszcz lub strój bojowy, nie widział go wcześniej za często w białym t-shircie, a nawet jeśli, w ogóle nie zwrócił uwagi na jakąkolwiek część ubioru młodszego. A może po prostu nie stali wcześniej na tyle blisko, nie licząc dnia, gdy powiedział mu, że są braćmi, ale wtedy też miał co innego w głowie. A w innych sytuacjach był raczej pochłonięty walką. Po prostu nie zauważył tego wcześniej, a tym razem miał i okazję i nic innego na głowie. 

Yoh zorientował się, że coś wprawiło starszego w osłupienie i to było coś, co Yoh miał na sobie. Podążył mniej więcej za wzrokiem długowłosego.

-Skąd to masz?- zapytał chłodnym tonem Hao, z myśli młodszego odczytując, że wie już, że chodzi o naszyjnik z trzema pazurami niedźwiedzia.

-Ja... Dostałem. Dlaczego pytasz?- spytał Yoh przenosząc wzrok z powrotem na Hao. Wydawało się, że w ciągu następnych kilku sekund przez twarz starszego przemknęło tysiące emocji zatrzymujące się na żalu i rozgoryczeniu. -Hao...- zaczął, po raz pierwszy widząc ludzkie emocje na jego twarzy. A Yoh miał to do siebie, że nawet jeśli był przeciwny działaniom brata, to zainteresował się jego reakcją i to nie z czystej ciekawości lub by to wykorzystać, a dlatego, że po prostu zawsze chciał dobrze. Na dźwięk zaskoczenia i lekkiej troski w głosie młodszego, Hao od razu zmarszczył brwi i się odwrócił.

-Nie twój interes.- odparł i wraz z Opacho zniknął, otoczony płomieniami.

-O co chodziło?- spytał Ren.

-Nie wiem. Chodźmy na górę. Nie możemy przegapić słów mądrości Goldvy.- odparł szatyn, kręcąc głową i wraz z przyjaciółmi szybko udał się na trybuny gdzie dołączył do Anny, Manty, Piriki, Tamao i Jun. Po zakończonym apelu planował, że odszuka Mikihisę i zapyta go o powiązanie Hao z Matamune. Gdy teraz o tym myślał, Matamune wspominał o swoim pierwszym panie sprzed tysiąca lat, którego zawiódł i nie umiał sobie tego wybaczyć. Ten czas zgadzałby się z okresem pierwszego życia Hao, a ten zdecydowanie rozpoznał naszyjnik, który został młodszemu po nekomacie. Zdecydowanie musiał rozwiązać te zagadkę, ale to po ogłoszeniu. Póki co...

Czas na Trzecią Rundę Turnieju Szamanów.

================
No więc, o to i jest pierwszy rozdział, a teraz śmiesznostka. To miał być prolog, ale wyszedł z tego rozdział, więc najpierw napisałam to, a dopiero prolog. Mam nadzieję, że się podoba. Tutaj, tak jak w pierwszym opowiadaniu skupiam się bardziej na anime, z mangi biorę jedynie przeszłość i jakieś rzeczy, które nie gryzą się z fabułą anime. Jak widać, odcinam się jednak od historii z małego ekranu po odcinku z wyjściem z Bramy Babilonu. Hao nie sabotuje Turnieju Szamanów i walki wciąż trwają. Pierwszy cytat z polskiej wersji anime po prostu bardziej mi tu pasował. 

Widzicie też pewnie, że ponownie nawiązuję do historii Matamunę. Nic nie poradzę, ta część historii Hao jest dość kluczowa, a poza tym uwielbiam tego kota. 

Ogólnie to stwierdziłam, że wstawię ten rozdział, który sobie tu czekał, bo nie wiem kiedy dam radę napisać nowy rozdział do Demona. Po prostu jest dość trudny i potrzebuję chwili wytchnienia, a nie miałam jej w ostatni weekend, w nadchodzący jadę do rodziców na imieniny mamy, więc też mogę nie dać rady. A bardzo mi zależy, żeby nowy rozdział bym udany. Historia, która się tam dzieje jest teraz tak ważna, że źle napisana zepsuje całe opowiadanie, staram się jak najlepiej opisywać przejścia Yoh.

Jeżeli nie uda mi się napisać rozdziału do Demona, to napiszę do tego, jest krótszy i dopiero się rozwija, zresztą to opowiadanie ogólnie będzie łatwiejsze.

Do zobaczenia niedługo!

1 komentarz:

  1. Cieszę się że w końcu coś dodałaś :D i wydaje mi się że lepiej że ten rozdział został pierwszym a nie prologiem.

    Przeprosiny XLaws były spektakularne! Ta bijąca od nich szczerośc i to jak żałują było widać jak na dłoni :P
    Tak na prawdę to chyba tylko Marco był prawdziwie szczery :D
    Jeanie wiedziała dokładnie co powiedzieć ale to chyba jej dodatkowa umiejętność po prostu...

    Fragment z bliźniakami jest po prostu cudny! W mandze ma sens to że Yoh nosi naszyjnik z pazurów ale w anime niespecjalnie więc cieszę się że zwróciłaś na to uwagę :)

    Trochę szkoda ze będzie trzeba dłużej poczekać na kolejną część opowiadania ale rozumiem Cie w zupełności :) sama czasem muszę zrobić sobie przerwę żeby przypomnieć sobie ze pisze bo lubię a nie bo muszę :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń