Zło musi zostać zniszczone.
-Iron Maiden Jeanne.
Musi zostać zniszczone.
Wyeliminowane.
Zniknąć z tego świata.
Wydaje się, że każde z określeń jest w stanie zastąpić siebie nawzajem. Właściwie, to tak może być, jeśli tylko używający tych zwrotów rozumieją je w ten sam sposób.
Dla jednych oznaczają morderstwo, dla innych czynności, które sprawią, że zło przestanie być zagrożeniem bez konieczności ponoszenia ofiar, a przynajmniej nie tak ogromnych i bolesnych.
Czy walka to jedyne wyjście? Morderstwo nie jest rozwiązaniem. Jedynie upodabnia do tego, który jest uznany za "złego". W dodatku jest bezsensowne. Opóźnia jedynie to, co w końcu stanie się nieuniknione.
Asakura Hao, potężny onmyouji z ery Heian. Ponad tysiąc lat temu opanował pięć żywiołów Wuxing, ziemię, powietrze, wodę, ogień i świat duchowy. Ten ostatni umożliwił mu zapanowanie nad własnym ciągiem życia i śmierci. Stał się najpotężniejszym szamanem nie tylko swojego czasu, ale aż do teraźniejszości. Przeszłość nie była dla niego delikatna, a to wraz z jego potężnymi mocami sprowadziło nań szaleństwo. A przynajmniej tak mówiła legenda, przekazywana w sekrecie wewnątrz rodziny Asakura, ale również długowiecznych rodzin, których korzenie sięgają co najmniej ostatniego Turnieju Szamanów.
Od ery Heian, Asakura Hao miał już trzy wcielenia. To właściwe, 500 lat później w plemieniu Patch i aktualne, z powrotem w rodzinie Asakura. Za każdym razem, gdy się odradzał, klan Asakurów był zobowiązany do pozbycia się zła z tego świata.
Tym razem los był podwójnie okrutny. Obowiązek wyeliminowania Asakury Hao spadł na młodego chłopca. Brata bliźniaka odrodzonego onmyouji, Asakurę Yoh.
Choć rysy ich twarzy były identyczne, byli zupełnie inni. I nie chodziło tu o długie włosy Hao, w ogóle nie chodziło o wygląd, bo pod tym względem faktycznie ciężko było znaleźć inne różnice. Chodziło o ich charaktery. Yoh wierzył, że w każdym człowieku znajduje się dobro, choćby i głęboko zakopane i dawno zapomniane przez właściciela, ono tam tkwiło. Chciał pomóc każdemu, kto zbłądził i zszedł na złą ścieżkę. Do tej pory mu się to udawało. Odmawiał zabicia, czy nawet zranienia, wyciągał dłoń w stronę wroga, leczył ich mroczne serca, wprowadzając w nie blask swojej bezinteresownej dobroci. Nie było właściwie osoby, która by się temu oparła. Yoh wierzył, że nawet Marco Lasso prędzej czy później by się poddał.
Zaś dla Hao to były jedynie bajki. Nauczony koszmarami swojej ery, ścigany przez okrutne wizje, zatracił zupełnie umiejętność postrzegania dobra. Widział tylko zło. Wzoru ojca nigdy nie posiadał, matkę, którą kochał ponad wszystko, stracił w młodym wieku, pierwszego przyjaciela, małego demona, który go przez jakiś czas wychowywał, nauczył go pisać i starał się pokazać, że nie wszyscy ludzie są źli, stracił w walce, pochłaniając jego energię. Niewiele później, przygarnięty przez onmyouji stanął w samym środku wielkiej intrygi, tracąc kolejnego przyjaciela. Ostatniego ludzkiego przyjaciela, jakiego kiedykolwiek miał. Nie ufając ludziom, zaprzyjaźnił się z kotem, oddając mu część swojego furyoku, by ten nigdy go nie opuścił. Przez lata pracowali razem, starał się być dobry, ale moc, która otrzymał po połączeniu z demonem w dzieciństwie, a która z powodu nieustannej samotności nie znikała, wpędzała go w coraz większe cierpienie. W końcu nawiedziła go wizja zagłady planety przez ludzkość i postanowił zniszczyć wszystkich ludzi. Jedyny jego przyjaciel, wspomniany kot, zdradził go, to przechyliło czarę wszelkiej goryczy, nigdy nikomu już nie zaufał. Zbierał wyznawców, ale wmawiał im to, co chcieli usłyszeć, mieli się go bać i szanować, niekoniecznie lubić. Stracił większość ludzkich uczuć. Zatracił się we własnym gniewie. Stał się 'zły'.
W trzecim wcieleniu szybko stał się legendą Turnieju, a także celem wielu grup chcących się albo wykazać albo po prostu z jakiegoś powodu uznawali się za jedynych godnych mierzenia się z Asakurą. Jednak prawdziwy obowiązek wyeliminowania zła padł na osobę, która najmniej tego chciała. Na Yoh.
Ale jaki sens miała ta walka? Jaki sens miało kupowanie czasu? Za 500 lat stanie się to samo, a Hao z każdym wcieleniem stawał się coraz potężniejszy. W końcu nadejdzie to, co nieuniknione.
Więc czy to naprawdę ma sens?
================
No i mamy prolog drugiego opowiadania! W spisie treści są one rozdzielone, więc tam łatwiej się będzie pomiędzy nimi przemieszczać. To opowiadanie będzie odnogą pierwszego anime (hehe, no wiem, drugiego jeszcze nie ma), przerwie w pewnym momencie wydarzenia, które są w nim zawarte i skręci w inną stronę.
Melduję się że przeczytałam :D
OdpowiedzUsuńZapowiada się na mocniejsze niż pierwsze Twoje opowiadanie ale może to dlatego że prolog powinien taki być :)
Kompletnie nie wiem o czym będzie, 3 sensie czy masz zamiar pisać z punktu widzenia Hao, Iron Maiden czy Yoh... Czy może kogoś jeszcze innego. Co więcej gdybyś nie napisała że historia będzie odnoga anime to też bym nie miała pojęcia czy masz zamiar kontynuować anime, mangę czy połączyć wszystko... No generalnie nie wiem czego się spodziewać ale prolog mnie zachęcił zdecydowanie do tego by wyczekiwać kolejnej części która mam nadzieję nieco mi rozjaśni jaki też pomysł zrodził się w Twojej wyobraźni :D
Mam tylko nadzieję że nie będą mi się Twoje opowiadania mylić ^^'
Kiedyś to się czytało po kilka blogów z różnymi opowiadaniami i człowiek nadążał i liczę że tym razem będzie tak samo :D
Oby tylko Ci się to nie znudziło i proszę pisz dalej :)