"Rozdzieliłem dusze na dwie części."
Wprawdzie strażnik pieczęci nie wiedział, co się z nim działo po jego utworzeniu, ale Yoh nie dawała spokoju myśl, że Hao zaplanował rozdzielenie duszy. Przecież... gdyby tylko o nią chodziło, mógł ją w każdej chwili odebrać, zwłaszcza kiedy Yoh był bezbronny i słaby, zamiast tego, próbował nim kierować i za pośrednictwem wydarzeń, uczył go. Dał mu kilka razy szansę, by do niego dołączyć. Yoh powoli rozumiał, że taka była prawda, której po prostu do siebie nie dopuszczał. Taka prawda bolała bardziej niż cokolwiek innego. Myśl, że Hao chciał kogoś, kto go zrozumie i stanie u jego boku, że to dlatego oddał mu część swojej duszy, a on go tak zawiódł, bolała. Łamała jego serce, wprowadzała zwątpienie w jego umysł, wypełniała wyrzutami sumienia i powoli rosnącą nienawiścią do samego siebie.
Hao nie chciał być sam, a zawsze był. Yoh miał to zmienić. Ale został nastawiony przeciwko niemu, nikt nie dał mu szansy, a może to właśnie tego potrzebowała dusza trawiona przez cierpienie i mrok przez tysiąc lat? Może wystarczyło wyciągnąć do niego rękę i dać mu coś, czego nie znał? Wsparcie, ciepło i miłość. Przecież to zawsze działało. Yoh nie mógł darować sobie, że po prostu posłuchał innych, podczas gdy to Hao był tym, który najgłośniej krzyczał o pomoc, a desperacja, by ktoś go wreszcie zrozumiał, doprowadziła do decyzji o podzieleniu się własną duszą.
Oczywiście, Yoh był święcie przekonany, że nawet gdyby to odkrył wcześniej, byłoby to ogromne wyzwanie, by przekonać Hao do siebie. Trudniejsze niż skumulowany poziom trudności wszystkich, których do tej pory przekonał. Starszy bliźniak pewnie sam sobie nie zdawał sprawy z tego, co kieruje jego postępowaniem.
-Te księgi stają się coraz bardziej niebezpieczne, mój wnuku. Uważam, że nauczyłeś się już wystarczająco, by kontynuować naukę samodzielnie. Pamiętaj, że Hao nie miał takiego nauczyciela i uczył się metodą prób i błędów.- powiedział Yohmei, również odczuwający niepokój o już jedynego wnuka.
-Może powinieneś przemyśleć słowa dziadka, synku. Jeżeli ci się uda, wciąż możesz walczyć o koronę Króla Szamanów i spróbować naprawić ten świat. - wtrąciła Keiko, która, choć wcześniej wspierała go najmocniej, powoli obawiała się o zdrowie chłopca. Jako jedyna z rodziny nie martwiła się o wpływ ksiąg na psychikę syna, ale o to, jakim próbom jest poddawany.
-A jeżeli Hao odrodzi się za 500 lat, a ty wraz z nim, będziesz mógł dokończyć to, co zacząłeś.- Yohmei kontynuował, ale cierpliwość Yoh skończyła się zaskakująco szybko.
-Za 500 lat... Bo wtedy nie będziecie musieli brać już w tym udziału? Nie będziecie musieli patrzeć na skutki swoich własnych działań?- zapytał Yoh. -To był wasz błąd, wasza pomyłka. Podnieśliście rękę na członków własnej rodziny. Myśląc, że są bezbronni. A gdybym ja był starszym bliźniakiem? Zabilibyście mnie. Daliście Hao dowód na to, że nasza rodzina nie zasługuje na nazwisko, które on nam nadał. Okłamywaliście mnie przez całe moje życie, mówiliście, że trenuję do Turnieju, a po cichu szkoliliście zabójcę. Nie, nie przestanę. Nie potrafię. A wy patrzcie teraz na swoje dzieło. Nie mieliście z tym problemu, gdy wysłaliście mnie Turniej, w którym walczy się na śmierć i życie, czy gdy kazaliście mi przejść przed Cho-Senjiryakketsu, ani walczyć z najpotężniejszym szamanem wszechczasów. - powiedział Yoh, wstając od stołu i trzymając się za złamane żebro, powoli skierował się do wyjścia.
Nikt go nie zatrzymywał. Nikt nie wiedział jak. Chociaż jego zachowanie nie było irracjonalne, to zaskakujące, w końcu to był Asakura Yoh. W dniu, gdy Mikihisa przyznał, że Hao jest jego bliźniakiem, to jego przyjaciele byli bardziej zdenerwowani, niż on sam. W gruncie rzeczy Yoh miał rację, ale nikt nie spodziewał się, że zbierze się na te słowa, wiedząc, jak bardzo wszystkich zranią. I tylko dlatego, że nie pasowało to do jego zachowania i standardowego podejścia, zmartwiło to większość zebranych.
-Yoh nie powinien kontynuować nauk Wielkiego. Powoli zaczyna się w nich zatracać.- powiedział Yohmei, przerywając ciszę. Keiko zacisnęła usta w wąską linię i zmrużyła oczy, powoli napełniające się łzami.
-Nie możemy go do niczego zmusić. Zbyt wiele razy narzucaliśmy mu naszą wolę, a może on po prostu ma rację, ojcze. Poznaje stronę Hao, której nikt nigdy nie poznał. Prawda, która była ukryta, wychodzi na jaw i Yoh dowiaduje się, jak wielki popełnił błąd. I to nasza wina, że go popełnił. Ma prawo być na nas zły, a jeśli spróbujemy go teraz powstrzymać, znienawidzi nas jeszcze bardziej. Zapędzimy się w to, czego chcemy uniknąć.- mówiła spokojnie, tak naprawdę mówiła to, co przychodziło jej teraz do głowy.
-Więc mamy patrzeć jak dalej ryzykuje?- Yohmei spojrzał na swoją córkę z niedowierzaniem, natomiast Kino i Anna ze spokojem przesłuchiwały się rozmowie, Tamao zaś była głęboko wstrząśnięta całym zajściem.
-Całe życie ryzykował za nas, więc jeżeli teraz chce ryzykować dla siebie, pozwólmy mu działać, skoro chce. Ja też boję się o jego zdrowie, ale pozwólmy jemu dokonać tego wyboru.- powiedziała stanowczo Keiko, a jej ton głosu zdecydowanie komunikował koniec tematu.
Yoh nie miał zamiaru dzisiaj rozmawiać z rodziną. Swoje kroki niemalże od razu skierował w stronę cmentarza. Amidamaru pojawił się dopiero, gdy chłopak w końcu zakończył wszystkie czynności związane z odwiedzinami nagrobka rodziny, nawet jeśli był tu poprzedniego dnia. Gdy szaman usiadł na trawie, samurai zmaterializował się koło niego.
-Byłem dla nich za ostry, prawda?- spytał cicho Yoh, wpatrując się w symbol gwiazdy na najbliższym kamieniu.
-Yoh-dono, nie sądzę, by ktokolwiek miał ci to za złe. Zostałeś zmuszony do zrobienia rzeczy, która kłóci się z tym, kim jesteś, a teraz dowiadujesz się, że może mogło być inaczej. Twój gniew jest zrozumiały.- uspokajał go duch.
-Może i masz rację.- westchnął szatyn, wpatrując się w pięknie odnowiony grób. Przypominając sobie słowa Asahy, Yoh spuścił wzrok na trawę i po chwili położył na niej dłoń. Pomyślał o czterolistnej koniczynie, podobno przynoszą szczęście. Gdy odsuwał dłoń od podłoża, jego oczom ukazała się mała, pojedyncza koniczynka, a chwilę później wyrosła druga, taka sama. Szaman uśmiechnął się do siebie, najwyraźniej ziemia pozwalała mu już na takie działania. Zerwał świeżo wyrośniętą roślinkę i wpatrywał się w nią, starając uspokoić zagubiony umysł. Zamknął oczy i po raz pierwszy od dawna naprawę oddał się medytacji. Uspokajał swoje myśli, pozbywając się z nich wyrzutów sumienia, gniewu i niechęci wobec siebie i rodziny, zastępując je spokojem i determinacją. Zaczęło się ściemniać, a temperatura powietrza powoli spadała, ale młody Asakura nie ruszył się z miejsca jeszcze przez następne godziny. Nie spieszyło mu się do domu, a tu, gdzie teraz był, było mu dobrze.
Skończyło się na tym, że tam spędził całą noc. Nie wiedział, kiedy zasnął, ale tej nocy nie nawiedziły go żadne koszmary. Może wyolbrzymiał, ale zaczął się zastanawiać czy jego działania miały na to wpływ. Zastanawiał się, czy skoro Hao umie się odradzać to, czy jest w stanie też obserwować świat żywych po śmierci, może to on miał wpływ na nawiedzające go sny? Pewnie tylko przesadzał, ale prawdopodobnie był sposób, by się o tym przekonać.
Wrócił do domu na śniadanie i starał się zachowywać, jakby wczoraj nic takiego się nie stało. Dopóki nie będą go odsuwać od jego planów, nie chciał wywoływać kolejnych kłótni. Już teraz widział, że rodzina zaczyna nabierać dystansu. Kino prawie się nie odzywała, jedynie popijała swoją herbatę, Yohmei co jakiś czas zerkał na Yoh i na około wypytywał o plany dotyczące treningu i czy chłopak potrzebuje poćwiczyć z nim, dając też lekko do zrozumienia, że chodzi o zwykłe walki, ale jeśli będzie się upierał, może spróbować mu pomóc przy użyciu mocy któregoś z żywiołów, jednak chłopiec wyraźnie dał do zrozumienia, że mocy żywiołów musi nauczyć się sam. Keiko natomiast robiła wszystko, aby nie poruszać tematu Hao czy treningów, zaoferowała nawet zaproszenie wszystkich przyjaciół Yoh na któryś z weekendów, wspomniała, że Yohmei ma całkiem dobre kontakty z Enem Tao, więc powinno się nawet udać sprowadzić przyjaciół z innych kontynentów. Ta propozycja ucieszyła słuchawkowego szamana, ale koniec końców postanowił, że pomyśli o tym, gdy skończy pracę nad księgami.
Po śniadaniu Yoh w stroju treningowym skierował się w stronę wyjścia z domu. W drzwiach jednak czekała na niego Anna.
-Wychodzisz gdzieś?- spytał, zakładając swoje buty.
-Na małe zakupy. Czekam na Keiko, odprowadzę cię do świątyni.- odparła, wzruszając lekko ramionami.
-Jakaś szansa, że kupisz mi mandarynki?- chłopak posłał jej błagalny uśmiech, gdy tylko podniósł się z ziemi.
-To nie sezon na mandarynki, ale zobaczę, co się da zrobić.- odpowiedziała, lepsze to niż proszenie o cheeseburgery.
Przez dłuższą chwilę szli w ciszy, lecz po krótkiej chwili Anna zaczęła rozmowę.
-Wiem, że nie zmienisz zdania. Czasem jednak potrafisz być bardzo uparty, Yoh. Ale proszę, uważaj na siebie. Na nic ci te moce, jeśli trening cię zabije.- powiedziała, a szatyn westchnął ciężko.
-Anna, nawet jeśli wiele ryzykuję, to nie tak wiele, jak ryzykowałem wcześniej. Nie odpuszczę, to było przeczucie, ale teraz już wiem, że Hao był kiedyś inny. To najlepsza droga, żeby dowiedzieć się kim i jaki był naprawdę. I dlaczego chciał wszystkich zabić.- odpowiedział lekko zmęczonym tonem.
-Yoh, poznałeś już podstawy, jestem pewna, że poradziłbyś sobie sam dalej...- zaczęła, lecz Asakura nie dał jej dokończyć.
-Ale to nie chodzi tylko o poznanie tej mocy. Chcę poznać jego. Nie dałem mu tej szansy za życia, więc zrobię to teraz. Proszę, nie próbuj mnie powstrzymywać.- chłopak zatrzymał się przed wejściem na zewnętrzne terytorium świątyni i spojrzał na swoją narzeczoną z powagą, którą tak rzadko było u niego widać. Choć wcześniej Yoh stwierdził, że lepiej z taką sugestią poczekać, uznał, że to może jednak jest dobry moment. -Jest inny sposób...- zaczął, a blondynka spojrzała na niego wyczekująco.
Ale następnych słów zupełnie się nie spodziewała.
-Wezwanie ducha Hao i wykonanie Hyoi Gattai.- wypalił bez owijania w bawełnę. Annę zamurowało.
-Chcesz...-
-Prosić cię byś wezwała ducha Hao. Masz niesamowitą moc, jesteś w stanie wezwać każdego ducha, gdziekolwiek jest. Jeśli się ze mną połączy, będę mógł z nim szczerze porozmawiać, a wtedy...-
Wypowiedź przerwało głośne plaśnięcie. Dłoń Anny odbiła czerwony ślad na policzku Yoh.
-Nie waż się mnie o to prosić, Yoh. Hao nawet jako duch jest zbyt potężny, a ty jako szaman z łatwością wytrzymasz jego kontrolę. Możesz wierzyć, że Hao był kiedyś inny, ale to było kiedyś. Nie otworzę mu drogi do opętania twojego ciała, nie wiemy zresztą, jak zareagują dwie połowy jednej duszy. Jego połowa jest silniejsza, ta "właściwa", jak myślisz, co się stanie, gdy zostanie połączona z twoją? Szanse, że już na zawsze się połączą w twoim ciele, są ogromne. Coś takiego nigdy nie miało miejsca, nikt nie wie, co może się wydarzyć. Ryzykujesz dla tego potwora wystarczająco dużo, a on już raz zabił cię bez skrupułów i próbował to powtórzyć. Nie chcę więcej słyszeć o jedności z nim.- warknęła, wpatrując się w odwróconą w bok twarz chłopaka. Nie zmienił pozycji, nie odezwał się ani słowem. Przez chwilę Anna czekała na jakąkolwiek reakcję, ale nie otrzymując żadnej, odwróciła się na pięcie.
-Jeśli przejdziesz próbę przed moim powrotem, czekasz na mnie.- powiedziała i odeszła, zostawiają już wyprostowanego chłopaka samego.
Amidamaru również się nie pojawił, nie chciał konfrontować się z Yoh w tej chwili. Zgadzał się z tym, co powiedziała Anna i nie chciał już bardziej dołować chłopaka.
Bez zbędnych słów i dłuższego ociągania, Asakura skierował się do świątyni, a jego wzrok padł na Księgę Wody.
===================
No i kolejny rozdział! A za chwilę pojawi się prolog do innego opowiadania, nie wiem jak szybko zacznę pisać w pełni to drugie, ale pomysł przyszedł mi do głowy dzisiaj jak myłam głowę i nie mogę się powstrzymać. Najlepsze pomysły wpadają w łazience, nie wiem co jest z tym miejscem, ale to zawsze działa.
Co do Londynu, tak, faktycznie pojawił się w poprzedniej notce jako taka zapowiedź, że niedługo zacznie się coś dziać ;) Niedługo zacznie się prawdziwa akcja i z jednej strony bardzo się ekscytuję, a z drugiej obawiam.
Co do reboota, powiem wam, że to był najpiękniejszy dzień tego roku. Powrót do dawnej miłości był za sprawą Northern Lights, które mi poleciało jakoś w kwietniu i stwierdziłam, że znowu obejrzę anime. Jak ja to nazywam, "fazy na SK" mam co kilka miesięcy, mam ściągniętą polską wersję anime i japońską z badziewnymi napisami na DVD i tak oglądałam kilka razy raz jedną raz drugą. To jest najsilniejsza i najdłuższa faza od dzieciństwa. Wiedziałam, że Hiroyuki Takei odrzucił już raz zrobienie reboota anime, więc nie spodziewałam się, że kiedykolwiek to nastąpi. W dniu wyjścia tej informacji obudziłam się jakoś w środku nocy i widziałam, że youtube mi wywalił to video w powiadomieniu (uwielbiajmy cookies i to jak internet nas śledzi, mnie to pasuje, lubię dostawać podpowiedzi facebooka i youtube, czy nawet google, a do ukrycia nic nie mam XD), ale myślałam, że to mi się śni. A rano byłam tak szczęśliwa, że się o mało do pracy nie spóźniłam, a pracuję z domu XD I nawet moi koledzy z pracy cieszyli się moim szczęściem, bo nawet na komunikatorach widać było, że byłam pełna energii. Nie mogę się bardzo doczekać. Najbardziej będzie bolało czekanie na napisy.
No, to do zobaczenia za tydzień, ewentualnie jak skończę pisać prolog drugiego opowiadania żeby po prostu mieć je zaczęte!
Ah, mam jeszcze pytanie, lubicie Star Wars? Ostatnio zrobiłam sobie maraton wszystkich filmów (oprócz Solo, okej...) i moja frustracja i gniew na najnowszą trylogię, a zwłaszcza ostatnią część jest tak wysoka, że Ciemna Strona Mocy już dawno się u mnie aktywowała, w każdym razie, chciałam napisać one-shot w postaci "Jak Skywalker.Odrodzenie powinno się zakończyć" (chociaż nie lubię praktycznie całej serii, ale zwłaszcza końcówka mnie rozwaliła). Chciałybyście coś takiego przeczytać? (Albo chcielibyście, ale póki co komentują tylko panie XD)
Hej :) dziękuję za powiadomienie o nowej części :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytane i powiem Ci że chyba zdenerwowanie wszystkich Askaurow i mi się udzieliło. Yoh przestaje być obiektywny i zaraz wszystko co zrobił Hao zacznie tłumaczyć i wybaczać a jakby nie patrzeć kilka złych występków założyciel rodu ma na swoim sumieniu. Nie mam nic przeciwko by poznał jego historie i zrozumiał ale niech nie zapomina o sobie. Według mnie potrzebuje jakieś kotwicy, która będzie go łączyć z tym światem i sprawi że nie zapomni o sobie. Nie ukrywam że fajnie by było jakby kimś takim okazała się Anna, ale chyba bardziej pasowałoby by żeby byli to przyjaciele Yoh. To by było bardziej kanoniczne :D
Co do kolejnego opowiadania to jestem mega ciekawa co Ci też przyszło do główki :D czekam!
Star Wars niestety średnio mi się podobały, ale jak napiszesz coś to postaram się obiektywnie skomentować :)
Swoją drogą skoro już jesteśmy mówimy o innych filmach/bajkach to czy jesteś może fanką Harrego Pottera? Szukam jakiś fajnych opowiadań w tej tematyce :)
Dwie notki na raz, żyć nie umierać XD
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że Yoh zaczyna to wszystko po trochu już przerastać. Stara się jak może, wierzy w słuszność swoich decyzji...tylko, że jest w tym tak naprawdę sam. Jasne rodzina i Anna go wspierają, ale chyba nie w taki sposób w jaki Yoh by chciał. Podchodzą do tego wszystkiego z wielką rezerwą i Yoh może czuć się przez to osamotniony...aaah zostawiasz mnie z coraz większym mętlikiem w głowie XDD
Nie jestem jakąś wielką fanką Star Wars, lepiej czuję się w fandomach MCU, X-Men czy Harrego Pottera, ale jak coś napiszesz to na pewno przeczytam! :))