Na zewnątrz nie zaczęło jeszcze świtać, ale w posiadłości Asakurów nikt nie zamierzał już wracać do łóżka.
Yoh zniknął.
Zabrał broń, jedzenie, trochę ubrań. Jego energia była niewyczuwalna. Yohmei, Keiko i Tamao siedzieli w jadalni w milczeniu. Pożar świątyni został ugaszony, ale w powietrzu, nawet w posiadłości wciąż czuć było swąd ognia, a na zewnątrz unosił się dym. Popykanie fajki i ciche szlochy różowowłosej były jedynymi dźwiękami. Nikt się nie odzywał przez już prawie godzinę. Każdy próbował przetrawić, co właśnie się stało. Najstarszy był na siebie zły, za to, że pozwolił Yoh na kontynuację swoich planów. Kto wie, może to właśnie o to chodziło Hao. Widząc, że przegrywa z siłą przyjaźni, wypuścił Yoh wraz z kawałkiem własnej duszy, by później go wykorzystać. A on do tego dopuścił. Ledwie pokonali jedno zło tego świata, zaczęło tworzyć się kolejne. Tak, Yohmei nie widział innego wyjaśnienia, jak plan Hao. Zagrał im wszystkim na nosie. A może Yoh już nie istniał, może ich przodkowi udało się po prostu opanować ciało słuchawkowego, aż stali się jednym, tak jak chciał. Jedynie nie w tym ciele. Zabawne, że Yoh przecież nie mówił nic szalonego, nie zaczął odgrażać się ludzkości, a Yohmei osądził, że chłopak jest stracony.
Tamao zaś usilnie próbowała dostrzec co się stało, bądź stanie z chłopakiem. Niestety, była zbyt roztrzęsiona. Nie mogła uwierzyć, że jej wizja się sprawdziła i na własne oczy ujrzała Yoh, który siebie już nie przypominał. Obwiniała się, że nie porozmawiała z nim, zarówno przed ujawnieniem wizji Yohmei, jak i po. Przecież wiedziała, że jej szuka, dlatego go unikała. Może wspólnie zapobiegliby temu wydarzeniu. Wciąż myślała, że to musi być jakiś zły sen. Czy to możliwe, by zawsze opanowany Yoh zmienił się tak bardzo? Przed jej oczami znów stanęła jego twarz, oświetlona blaskiem ognia i to puste, acz bezwzględne spojrzenie, które dosłownie odziedziczył po bracie. To było niemożliwe. Za tym wszystkim musiało kryć się coś więcej. Może gdyby Anna tu była, przemówiłaby mu do rozsądku. Jej różowe oczy zwróciły się w stronę matki chłopaka, która właśnie szmatką zbierała przelaną herbatę.
-Nie trzeba było go dopuszczać do tych ksiąg. Miałeś racje, ojcze.- powiedziała Keiko, a najstarszy jedynie coś odmruknął. Tamamura wiedziała już, że straciła jedynego sojusznika, jedyną osobę, która mogła ją wesprzeć w nadziei, że do młodego Asakury da się jeszcze jakoś dotrzeć.
-Jeżeli Yoh stanie się taki jak Hao, nie wiem, czy ktokolwiek zdoła go pokonać.- mruknął Yohmei, a Tamao podniosła gwałtownie głowę, słowo "pokonać" nie zabrzmiało, jakby tylko pokonanie miało oznaczać. A bardziej jako synonim czegoś znacznie gorszego.
-Chcecie go zabić?- jej głos drżał z niedowierzania. To nie mogła być prawda. Ponownie zapadła głucha cisza, po kilku sekundach przerwana przez szlochanie Keiko. Tamao spojrzała najpierw na nią, a potem na swojego mistrza. -Marco go sprowokował! Przecież widzieliście! Zmienił się, ale to nie znaczy, że stał się mordercą, Yoh by nigdy...-
-Dosyć, Tamao! - przerwał jej Yohmei - Obawiam się, że nie mamy wyboru. Gdyby Yoh miał wciąż dobre zamiary, dlaczego by stąd uciekał? Zagłębiając się w te księgi, musiał ulec woli Hao, to samo zagrożenie pochodziło z Cho-senjiyakketsu, ale tamta była tylko jedną księgą. Nie możemy po prostu czekać, aż Yoh otwarcie powie o swoich zamiarach, bo wtedy może już być zbyt silny.- odparł starzec i wzdychając ciężko, podniósł się z krzesła, przechadzając powoli w stronę okna. Przez moment wpatrywał się w jaśniejące już niebo. Tamamura nie mogła w to uwierzyć. Była przyzwyczajona do wyszukiwania dobroci, sposobu na nawrócenie kogoś na właściwą drogę. Tak, jak to robił Yoh. Był kompletnym przeciwieństwem innych, oni już zdążyli go skreślić. Szukali zła, a nie dobra. Oprócz niej. Czy ona jedyna wciąż wierzyła w Yoh?
-Jak mogliście tak szybko go przekreślić? - pisnęła, nie spodziewając się, że zdobędzie się na odwagę. Ale tylko ona mogła coś zrobić. -Jeśli teraz go zostawicie... to na pewno stanie się drugim Hao.- powiedziała, patrząc przede wszystkim na Keiko, ale ta zacisnęła oczy i jedną z dłoni w pięść.
-Tamao, dusza Yoh to kawałek Hao. Yoh i Hao to jedna osoba. Nie możemy wykluczyć, że część osobowości Hao z tego wcielenia została w nim i to ona teraz nim kieruje. Musimy przygotować się na najgorsze.- westchnął, masując skroń palcami. Słońce powoli zaczęło pojawiać się za wzniesieniami, barwiąc niebo na ogniście czerwone barwy. Jego słowa wciąż nie przekonywały młodej uczennicy. Dziewczyna zdawała sobie jednak sprawę, że jest bezsilna i bała się podjąć jakiekolwiek kroki sama. Nie pozostało jej nic innego jak czekać na rozwój wydarzeń, może na powrót Kino, choć ta na pewno nie stanęłaby po jej stronie.
Stara medium wróciła już następnego dnia, jednak atmosfera, która ją zastała, z niemała ją zaskoczyła. Nie potrzebowała oczu, by wyczuć nieobecność najważniejszej wśród nich osoby, a jednocześnie smutku, rozgoryczenia i wściekłości u pozostałych.
-Czy ktoś umarł?- spytała, gdy tylko przekroczyła próg jadalni, w której reszta próbowała konsumować posiłek. Próbowała, bo od wczoraj nie za bardzo to komukolwiek szło. Yohmei po krótce opowiedział małżonce, co zaszło podczas jej nieobecności. Jednocześnie, zapaliło się światło nadziei, że Kino przyniosła jakieś dobre wieści, na temat stanu Anny. Blondynka mogła być jedyną osobą, która dotarłaby do Yoh. W gruncie rzeczy Yoh na pewno poczuł się osamotniony, nic innego nie aktywowałoby Reishi, a kto jak nie Anna poradziłby sobie z tym lepiej. I z samym Yoh.
-A jakie wieści przynosisz ty, droga Kino?- spytał w końcu Yohmei. Staruszka westchnęła ciężko i zacisnęła obie dłonie na lasce. Zaistniała sytuacja całkowicie wymknęła się spod kontroli. Jej reakcja szybko zgasiła ten mały płomyk nadziei, który dopiero co gdzieś tam się tlił. -Nie znalazłaś nic?-
-Znalazłam.- powiedziała chłodno. -Wiedziałam, że gdzieś już widziałam ten znak. Jednakże był on związany z praktykami, które, ze względu na ogromne straty wśród Itako zostały zakazane. Itako i tak sporo wycierpiały z rąk rządów japońskich, które nie za bardzo chciały kultywowania naszych tradycji, a to tylko przysporzyło dodatkowych strat.- zaczęła, wyciągając przed siebie czarno białe zdjęcie niewidomych kobiet w różnym wieku, wszystkie ze znakiem na czole, takim samym jak u Anny i nieprzytomne.
-W czasie II Wojny Światowej, wielu Japończyków zwracało się do Itako z prośbą o kontakt ze zmarłymi żołnierzami, lub rodzinami z Okinawy, lub Iwo-jimy. Zdarzało się jednak, że przychodzili ludzie, którzy po prostu nie otrzymywali wiadomości od bliskich i kłamali w sprawie ich śmierci. Czasami oczywiście był to przypadek. Rodzinie zgłaszano śmierć, a tak naprawdę dana osoba była jeńcem wojennym.- Kino przerwała na chwilę, by zaczerpnąć łyka zielonej herbaty, podanej przez Keiko, nikt jednak nie śmiał się w tym momencie odezwać. -Jeżeli Itako spróbowała wywołać ducha osoby żyjącej, mantra odbijała się i uderzała w medium klątwą. Karą za próbę rozdzielenia ciała od duszy. Uprzedzając wasze pytania, Hao odbierający duszę Yoh, mimo iż ten żył, to coś innego. Dusza Yoh jest częścią Hao. Tu mamy do czynienia z obcymi sobie duszami. Itako była w ten sposób karana za łamanie praw natury i mocy, którą otrzymujemy od kami. Efektem takiej klątwy była duchowa śpiączka, którą pieczętował znak na czole przeklętej.- Yohmei przeniósł wzrok na zdjęcie.
-Czy jest jakiś sposób na zdjęcie tej klątwy?- spytała Keiko.
-Tak. Jeden.- westchnęła głęboko staruszka. -Osoba, której dusza była wzywana, również nosi znak, ale na dłoni. Ta osoba musi osobiście i dobrowolnie zdjąć klątwę łącząc ze sobą oba znaki w akcie przebaczenia.- mruknęła, po chwili kontynuując. -To dlatego tak wiele nas przepadło. Najcięższe czasy przyszły po atakach na Hiroshimę i Nagasaki, ale w czasie nalotów dywanowych też nie było łatwo. Najmłodsze z nas trzymano z dala, by nikt nie mógł nas wykorzystać. Itako ubywało niczym mrówek po zatruciu ziemi. Dlatego zakazano udzielania pomocy tym, którzy szukali rodzin zamordowanych na wojnie, lub zabitych w atakach. Przez pewien czas całkowicie wstrzymano kontakty z zaświatami, by ludzie nie mogli nas okłamywać. Tłumaczyliśmy to obecnością wojsk amerykańskich, które nas kontrolowały. W istocie niezbyt ich to obchodziło, nie mieli zamiaru niszczyć naszej kultury. Jednak był to dobry argument.-
-A więc wystarczy znaleźć tego, którego Anna próbowała wezwać!- zawołała Tamao, prostując się w lekkim, znacznie przedwczesnym entuzjazmie.
-Tak? Zastanów się, Tamao...- warknęła kobieta, zaciskając palce mocniej na lasce, przysuwając ją bliżej swojego podbródka. -Anna korzystała z zaklęcia z księgi Hao, by stworzyć potężną barierę. Prawdopodobnie jej celem było zamknięcie w niej silnego ducha. Jak myślisz, kogo mogła próbować wezwać?- wysyczała. Yohmei gwałtownie pobladł, dłoń Keiko zatrzymała się z kubkiem w drodze do jej ust.
-Chyba nie myślisz...- zaczął mężczyzna.
-On żyje. Choć ledwo.- usłyszeli nagle znajomy, męski głos w wejściu do pomieszczenia.
-Mikihisa!- Keiko poderwała się z krzesła i rzuciła w ramiona męża. -Jak dobrze, że wróciłeś...- wymamrotała, wtulając się w jego ramiona.
-Jestem Keiko- powiedział cicho, przytulając ukochaną do siebie, po chwili położył dłonie na jej ramionach i odsunął delikatnie. -Gdzie jest Yoh?- spytał, a kobieta zacisnęła mocno usta, starając się od razu nie rozpłakać.
-On... zniknął. Ja...- zaczęła.
-Wiecie, gdzie może być?- spytał towarzyszący Mikihisie Silva. Keiko przeniosła na niego wzrok z zamiarem odpowiedzi, lecz jej uwagę przyciągnął nie strażnik plemienia, a to, co znajdowało się na grzbiecie jego wilczego stróża . Leżał na brzuchu, głowa zwisała luźno, a przez środek twarzy przechodził zaschnięty ślad krwi, przykrywający potężną ranę, która prawdopodobnie sięgała również do torsu. Włosy miał posklejane i oblepione krwią, a peleryna była poszarpana i zaplamiona. Na zwisającej dłoni widniał znak, niczym wytatuowany, ten sam, co na czole Anny.
-Gdy Anna próbowała go wezwać, wyczuliśmy w pobliżu Patch Village jego energię. Chwilę później otrzymaliśmy też wiadomość od Yohmei. Znaleźliśmy go kilka kilometrów od wioski. Ledwo żyje, ale żyje. - wyjaśnił Mikihisa, widząc, że jego żona już dostrzegła bezwładne ciało.
-Hao....-
=======
A to było spodziewane? :) No i jest! Ostatnia część pierwszego sezonu! Mamy to! W starym anime jest ten urok, że jest bardzo otwarte zakończenie dzięki przerwaniu i można sobie kminić, co mogłoby być dalej, ale ostatni odcinek nowego nie zawiódł ani trochę. Od razu uprzedzam, że klątwa Itako jest całkowitym wymysłem (chyba XD) więc nie ma sensu jej szukać.
Jeśli chodzi o kolejny sezon... Rozważam przeniesienie się na wattpada, tam chyba więcej osób by czytało i może komentowało, a nawet jeśli nie to i tak będę kontynuować bo pisanie tej historii sprawia mi ogromną przyjemność. I ogólnie pisanie. Jednocześnie dziękuję za wszystkie komentarze do tej pory! Jesteście super!
Swoją drogą, zachęcam do zakupu magazynu Torii, ostatnich dwóch numerów, znajdziecie tam moje artykuły m.in. w obu o Abe no Seimei'u, pierwowzorze Hao.
Aomori, mam nadzieję, że nie złamałam Ci serducha przemianą Yoh!